niedziela, 8 marca 2015

KONKURS FILMOTEKI SZKOLNEJ 
NA ETIUDĘ FILMOWĄ
ZA NAMI !

27 lutego nastąpiło rozstrzygnięcie VI edycji konkursu Filmoteki Szkolnej Nakręć się. Tak się złożyło, że w konkursie wzięli również udział uczniowie Gimnazjum w Trąbkach Wielkich: Rozalia Kullas, Agata Tuszkowska, Patrycja Pestka, Paweł Kufel  i gościnnie wystąpił Adrian Grulkowski. Inspiracją do powstałego filmu pt. Ojczyzna był film z pakietu Filmoteki Szkolnej, Kazimierza Kutza Sól ziemi czarnej. Film przywołuje jedno z wydarzeń historycznych - drugie powstanie śląskie i przez jego pryzmat przedstawia losy braci Basistów walczących o wolność. 
Interpretacja dzieła Kutza przez moich uczniów skupiła się głównie na wątku niepodległościowym, patriotycznym, stąd patos filmu Ojczyzna i wyobrażenie naszej ojczyzny jako kobiety w bieli... Film nie trąca humorem tak jak u K. Kutza, ale jest autorską wizją części historii naszego kraju. Zachęcam do projekcji:



W ramach VI edycji odbył się również konkurs na najlepszą recenzję wybranego filmu także z pakietu Filmoteki Szkolnej. Oto zaprezentowane prace: 

Chleb powszedni 

Obejrzałam film pt. Chleb w reżyserii Grzegorza Skurskiego. Został opublikowany w roku 2003 i jest realizacją pomysłu Henryka Jantosa.
Film jest podzielony na dwa główne wątki. Przedstawia sceny dziejące się w czasach II wojny światowej. Od pierwszej sceny akcja dzieje się w pociągu. Przez szparę między dwiema surowymi deskami tworzącymi ścianę wagonu obserwujemy biegnący nizinny krajobraz. Wokół szczeliny nie widzimy zbyt wiele, natomiast możemy wiele usłyszeć. Głosy kobiece i męskie, stojące blisko i daleko, przemawiające w różnych językach, z coraz większą rozpaczą w miarę trwania filmu. Słychać również płacze dzieci, kobietę śpiewającą kołysankę oraz modlitwy.
Głównym bohaterem drugiego wątku filmu jest tytułowy chleb. Akcja tym razem trwa na zewnątrz pociągu. Konduktor przechodzi wzdłuż maszyny i sprawdza, czy śruby kół nie są poluzowane. Nagle zauważa rękę dziecka wyciągniętą przez kraty wagonowego okna. Mężczyzna wyciąga ze swojego chlebaka kawałek chleba i wkłada go do rąk dziecka. Następnie, po wykonaniu obowiązków siada i zapala papierosa. Pociąg rusza. Dziecko nie może przeciągnąć podarowanego kawałka chleba przez kraty okienka.
Zakończeniem filmu jest scena, gdy bochenek, zbyt duży aby przejść przez kraty, wypada dziecku z rąk. W tym samym momencie obraz z czarno-białego staje się kolorowy.
Pierwszy wątek filmu ukazuje głównie ból i przerażenie ludzi zjeżdżających do obozów koncentracyjnych. Moim zdaniem, ujęcie tej sceny jest naprawdę dobrym pomysłem, ponieważ bez ukazywania twarzy, przebrań ani ryzyka sztucznej gry aktorów, zaprezentowano tu wszystko w metaforyczny sposób, który lepiej dociera do odbiorcy, zaciekawia i przyciąga uwagę.
W drugim wątku moją uwagę skupiła twarz konduktora. Widoczny był ból i niechęć do pracy, którą wykonuje. SS-mani nie zawsze byli złymi ludźmi. Wykonywali każdy rozkaz, aby ich żony i dzieci miały co jeść, a w razie jakiegokolwiek jawnego sprzeciwu wobec rozporządzeń Hitlera zostaliby na miejscu rozstrzelani za bunt lub podzieliliby losy tych, których sami skazywali. Jak wielu z nich miało po takiej pracy wyrzuty sumienia i problemy natury psychologicznej? Zazwyczaj nie szanuje się ich i nie pamięta, że wśród nich też byli bohaterowie.
Ostatnie ujęcie, dzięki zmianie kolorystyki obrazu tworzy odnośnik do czasów współczesnych. Chleb wygląda jak świeżo wyrzucony.

Moim zdaniem film jest wart obejrzenia zarówno ze względu na świetne wykonanie techniczne, jak i na treść zmuszającą do myślenia. Dopiero po obejrzeniu tego filmu zrozumiałam, dlaczego babcia, wychowana w czasach okupacji, mówiła mi, żebym nie wyrzucała jedzenia. Pomyślmy, jak wielkim skarbem mógł być ten bochenek dla wygłodniałego dziecka. Przy dzisiejszym pośpiechu nie zwracamy uwagi i nie szanujemy czegoś, co mogło dawniej oznaczać przeżycie. Czy potrafimy jeszcze cieszyć się z tak codziennych rzeczy, jak tytułowy chleb?
Agata Tuszkowska 3c

Stracona miłość?

Tematem mojej pracy jest wyprodukowany w 1962 roku film Wojciecha Hasa Jak być kochaną. W filmie występują dwie przestrzenie czasowe. Pierwsza to lata 60, gdy Felicja (Barbara Krafftówna) leci samolotem do Paryża. Druga to czasy wojny, gdy główna bohaterka ukrywa Wiktora Rawicza (Zbigniew Cybulski).
            Felicja jest początkującą, dobrze rokującą aktorką, lecz z powodu wojny musi zaprzestać rozwijać swoją karierę i podjąć się pracy w kawiarni. Tam zostaje jej zlecone ukrycie sławnego aktora - Wiktora Rawicza, ściganego za zabójstwo jednego z niemieckich obywateli. Kobieta podejmuje się zadania i skrywa go we własnym mieszkaniu. Felicja zakochuje się w Wiktorze i przeżywa szereg upokorzeń, aby go chronić. Zostaje jednak odrzucona. Aktor po latach zamieszkiwania u Felicji, wyprowadza się i całkowicie zapomina o zasługach Felicji. Zaczyna również rozgłaszać fałszywe plotki na temat jego rzekomej waleczności i miejsca pobytu podczas okupacji. Według wyroku sądu na Felicję zostaje nałożony zakaz wykonywania zawodu aktora przez 5 lat. Kobieta, pomimo konsekwencji swoich wcześniejszych czynów, stara się odnaleźć Wiktora i nawiązać ponowny kontakt. Gdy jej się to udaje i podejmuje się kolejnej próby odnowienia uczucia między nimi, on dokonuje kresu swojego życia poprzez samobójczy skok przez okno w domu Felicji. Wszystkie te wydarzenia pozostają w pamięci Felicji, która po odejściu Wiktora stara się odbudować swoją karierę i przyjmuje pracę w radiu. W latach 60, gdy leci samolotem do Paryża, jest już znaną aktorką, przypomina sobie czasy wojny, kiedy to poświęciła wszystko dla człowieka bez charakteru.
            Barbara Krafftówna odegrała rolę kobiety odważnej, zagubionej i z pokorą przyjmującej wszystko, co daruje jej życie. Felicja była osobą potrzebującą wielkiego uczucia, ale niestety nie otrzymała żadnego, które zaspokoiłoby jej pragnienie. Film świetnie ukazuje, jak można kochać drugiego człowieka, poświęcając dla niego całe życie i nie dostając nic w zamian. Miłość bez wzajemności, to uczucie, którego bohaterka doświadczała codziennie, a pomimo była w stanie ofiarować wszystko mężczyźnie, który uważał ją nie za swój ratunek, lecz klęskę. Film ten jest również świetnym dowodem na to, jak okropnym i siejącym zgrozę żywiołem jest wojna. Ot przychodzi taka i ciągnie za sobą ogromne ilości zniszczonej architektury, pozbawionych nadziei ludzi, litry przelewającej się krwi i miliony zniszczonych żyć.
Dominika Banaczyk 3c

Mrużąc oczy - zobaczysz więcej

Być może wstyd przyznać, ale nie znałam wcześniej Andrzeja Jakimowskiego. Zmruż oczy to pierwszy jego film, jaki miałam okazję obejrzeć. Dużo mówi o nim fakt, że nie tylko sam go wyreżyserował, ale też napisał scenariusz, a produkcja odbyła się m.in. w jego własnym studiu filmowym. Już bez oglądania mogłam stwierdzić, że najwyraźniej mam do czynienia z jednym z autorskich reżyserów.
Akcja filmu toczy się gdzieś we wsi. Dosyć biednej wsi. Tłem jest zakurzone podwórko, obskurna chałupina i ubogo ubrane dzieci, garnące się chętnie do wszystkiego, co miejskie. Mała, może dziesięcioletnia dziewczynka (Ola Prószyńska) ukrywa się u stróża rozpadającego gospodarstwa przed swoimi rodzicami. Nie chce do nich wracać, nawet mimo przekonywań Jaśka - stróża, granego przez Zbigniewa Zamachowskiego.
Oczywiście trwają poszukiwania dziecka. Gdzieś w pobliżu posesji kręci się grzęznąca w błocie policja, a rodzice dziewczynki codziennie przyjeżdżają do Jaśka, by wyjawił im miejsce pobytu Małej. Na początku szukają jej jednak raczej z rozdrażnieniem, niż niepokojem. Są na wskroś przesiąknięci wielkomiejskim klimatem, nie dostrzegają, że istnieją wartości ważniejsze od pięknej sukienki czy drogiego auta. Chyba nie bardzo wiedzą, jak kochać. Małej brakuje więc miłości, szczerości i tego czegoś, co sprawia, że dziecko faktycznie jest dzieckiem, a nie tylko małym człowiekiem.
Obok problemów dziewczynki pojawia się też trochę trudnego świata dorosłych. Przede wszystkim ciężka sztuka odchodzenia. Gdy oglądałam film, od razu rzuciła mi się w oczy bieda tam panująca. I to nie tylko bieda materialna, ale też w jakimś stopniu duchowa. Wieś wydaje się wyjęta z rzeczywistości, jakby egzystowała daleko poza realnym światem. Jej mieszkańcy są ograniczeni, brak im wykształcenia, a ulubione zajęcie większości z nich to patrzenie w przestrzeń. Bardzo spiera się to z moim światopoglądem, każącym mi robić coś, ruszać się, ciągle otwierać się na nowe doświadczenia czy nauki. Ci ludzie przypominali mi skazańców. Nie chciałabym być skazana na wieczne gapienie się w beton, rzucanie zazdrosnych spojrzeń na przyjezdnych, a potem ewentualnie człapanie co jakiś czas po zasiłek. Co to za życie? Trochę martwe. Dla tych ludzi nie ma przyszłości. A czym ma być życie bez przyszłości?
Stróż to mądry i wykształcony człowiek. Posiada ciekawe spojrzenie na świat i w jakiś sposób nadaje mieszkańcom spokoju, rozmawia z nimi, milczy z nimi. Ale co robi w tym miejscu? Czego szuka w rozsypującej się ruderze? Dlaczego nie pojedzie gdzieś dalej, gdzieś indziej? Dlaczego nie chce wrócić do prawdziwego życia? No i chyba najważniejsze pytanie: co go pociągało w tej wiejskiej rzeczywistości?
Może ludzie, może sposób ich bycia. Może to, jak radzili sobie z życiem, które ich spotkało? Nie byli do końca straceni. Ktoś mówił płynnie po grecku, ktoś doskonale odnajdywał się w ludziach. Szukali czegoś więcej. Życie w tej rzeczywistości nauczyło ich patrzenia ze zmrużonymi oczami, postrzegania świata, jakby każda chwila trwała wiecznie. Jasiek opanował tę sztukę do perfekcji. Może uśmierza tym ból?
Cieszę się, że dane mi było obejrzeć ten film. Potrzebowałam trochę czasu na zrozumienie go i będę pewnie musiała jeszcze nieraz go przemyśleć. Nie spodziewałam się takiej głębi zaklętej w proste, niby niewiele znaczące sceny. Mam nadzieję, że i ja nauczę się pojmować niektóre rzeczy w sposób przedstawiony przez Jakimowskiego.
Klaudia Tyczyńska 3a